Dowiadujemy się z mesendżera od Tych co byli… ze trasa nadal zamknięta. Od południa do szlabanu, od północy do tunelu. Atakujemy Transfagarasan od południa. Dokąd się da dojechać.
Droga jak zawsze przyjemna, ale gorącz z nieba. Dojazd w góry drogą 7C od miasteczka Curtea de Arges troszkę prosty i nudny … do pierwszej serpentyny. Potem zaczynają się podjazdy, że aż w uszach pyka. Stromo i kręto. Agrafki przepiękne.
Jezioro i tama Vidraru. Krótki odpoczynek na zdjęcia, drona i dalej w górę. Zakręty w prawo, w prawo, w lewo, w prawo i tak bez końca. Aż za lewym, ostrym zakrętem, tuż przy drodze, na mini polance widzę coś włochatego i brązowego. Niedźwiedź ! Zatrzymaliśmy się. Był młody nie za duży. Grzebał w konarze, szukał jedzenia. Potem na obwąchiwał z daleka, w końcu się położył i tak leżał. Gotowi na błyskawiczny odjazd, bieg pierwszy włączony, palce na klamce sprzęgła wieźliśmy się za filmowanie i dokarmianie zwierzaka. Andrzej rzucał mu chleb i filmował z kamerki na kasku, ja wyjąłem podręcznego iphona i włączyłem nagrywanie. Wrażenia były niesamowite. Takie były te wrażenia, że nagrywałem ale nie włączyłem kamerki J – no cóż – ale jest miś na zdjęciach i kamerze Andrzeja.
Dojechaliśmy do końca drogi. Dalej szlaban i zakaz wjazdu prawny jak i fizycznie by się nie dało. Zajechaliśmy na parking pod schronisko. Andrzej dronował, ja przykleiłem wlepkę na szlaban. Popatrzeliśmy na widoki, stado baranów, coś zjedliśmy na bujaczce. Zaczęło padać. Wracamy znów agrafkami w dół, aby dostać się na drogę w kierunku Sibin. Trasę trzeba wszak pokonać od północy. Jedziemy i z za każdej góry czyha na nas wielka czarna chmura z ulewnym deszczem. Patrzymy na nawigację i widzimy że się uda, mamy dobry kierunek. Leje raz z prawej, raz z lewej, ale nigdy na nas. Jest dobrze. Na stacji tankujemy, przekąszamy ja szukam noclegu.
Trafiam na apartament w promocji za 120 Lei – wygląda świetnie – jedziemy. Wieczorem docieramy do Cisnădie i Heltau Aparments. (https://goo.gl/maps/yEkh8FoAD4z8NyPK6
Wjeżdżamy do tego miasteczka blisko Sibin – jest zadziwiające inne niż wszystkie miasteczka Rumuńskie które dotąd widzieliśmy. Jest bardzo czysto, jeżdżą dobre samochody. Jakby niemiecki ład skład i porządek. Podjeżdżamy pod starą kamienicę i dzwonię do właściciela powiadomić, ze jesteśmy. Przychodzi miły gość i pokazuje nam lokal. Jest ciemno w całej dzielnicy bo awaria prądu – witamy w Rumuni – powiada. Jeszcze zaliczamy pobliski sklep. Wjeżdżamy motocyklami za bramę na wąski usłany kocimi łbami dziedziniec. Przy latarkach oglądamy apartament. Jest piękny, duży, po remoncie. Gramolimy się znów na górę z tobołami. Rozmawiamy z gospodarzem. Częstuje nas piwem.
Dowiadujemy się że Cisnădie, to miasto w którym mieszkają potomkowie Saksonów. Dlatego tak czysto. Dom, w którym mieszkamy ma 115 lat. Piękne miejsce.
Dziś zrobione prawie 300 km
Wordpress Gallery Plugin Free