Dzień 7 – Piątek

Znów wstajemy za późno. Kawa, pakowanie i przed godziną 10 tą wyjazd. Do 10 tej musimy zwolnić miejsce w bramie. Dziś kierunek Transfăgărășan od strony północnej.

Mijamy urocze wioski. W tej okolicy są czyste i zadbane, kwiatami przydomowe ogródki usłane. Na stacji Lukoil spotykamy grupę motocyklistów ze Śląska. Jeden z nich jeździ od 20 lat na tej samej Hondzie, a tablice rejestracyjną ma jeszcze starą  – czarną. Po niedługiej pogawędce i zatankowaniu, kierujemy się w góry.
Pierwsze kilometry to prosta droga, dopiero po jakimś czasie zaczyna się stromo i kręto. Widoki przepiękne, droga kręta. Wspinamy się coraz wyżej. Robi się coraz mniej drzew a więcej skał przestrzeni. Zaczynają  się ostre serpentyny, a na drogach pojawia się zalegający śnieg i zaspy. Po około 40 km dojeżdżamy do Jeziora Balea. Dalej droga zamknięta. Przed nami tunel a przednim zapora ze śniegu. Dotarliśmy do celu.
Jest chłodno 17 stopni i zaczyna siąpić deszcz. Wysokość 2015 mnp.
Jest  sporo motocyklistów, każdy się zatrzymuje i robi zdjęcia. Robimy focie i my.
Śnieg, wysokie skaliste góry, w dole w dolinie, mgły – robi to wszystko obłędne wrażenie. Podjeżdżamy  pod schronisko, tam w strawimy motocykle pod zadaszenie by woda się nie lała i na paletach rozbijamy nasz mini obóz. Czas na zupki, kawę…
Andrzej wyciąga drona i lata po okolicy. Ja udaję się nad jezioro by pokazać się żonie w kamerze on-line. Widzi mnie, ale takiego małego 🙂 Pojedli, posiedzieli, popatrzyli – czas wracać w dół, a w górę mapy – do domu. W drodze w dół, znów piękne widoki. Ustawiam nawigację na dom i jedziemy. Jak będzie wieczór szukamy noclegu.

Jedziemy drogami różnymi, trochę autostradą, krajowymi i bardzo lokalnymi. Widoki różne. Na początku pagórkowate, bardziej na północ robi się płasko.
Autostrada Transylwania – mały ruch, widoki piękne. Zmierzamy w kierunku Kluż-Napoka. W miejscowości Cartierul Tera robimy zakupy w Karfurze i szukam tym razem jakiegoś kempingu. Jest blisko, tylko 11km. Dojeżdżamy do  Mănăștur przed Kluź-Napoka, lekko pod szutrową górkę i mamy wjazd na kampnig.
Negocjujemy cenę, bo coś za drogo koleś sobie życzy – dogadujemy się i rozstawiamy namioty. W końcu upragnione namioty. Plan był aby w całej Rumunii spać pod namiotem na dziko – a wyszło jak zwykle 🙂 
Camping Colina ( https://goo.gl/maps/b78QVFKQjvMTuJf66 ), wszytko co potrzeba, Wifi, kibelki i prysznice … jest OK.
Kolację, piwko i kabanosy jem z żoną przy transmisji video  🙂 Andrzej już śpi, ja się dopiero układam do snu.

Wordpress Gallery Plugin Free