Jedziemy zdobyć Transalpinę.
Droga była długa i gorąca. Około godz. 15tej przerwa na obiad w knajpie Rustiq (Sântimbru). Wzięliśmy tradycyjne: micu i mamałygę. Dużo tej mamałygi, za dużo. Dojechaliśmy do Sebes po ponad 4h. Tankowanie i wjazd w drogę 67C Transalpinę. Piękne góry, piękne zakręty i piękne widoki. Trudno to opisać słowami. Widoczki i nagle zrobiło się bardzo późno.
Jest prawie 21sza. Andrzej w sklepie kupuje mokry i suchy prowiant, ja szukam noclegu. Booking i bach jest: Călimănești – Villa Turnul. 108 zł za pokój. Jedziemy. Zgodnie z Google podejrzewamy pod Villę. Ciemno. Na ulicy duży ruch. Tiry. To jakaś droga tranzytowa. Pukamy, walimy, nikt nie otwiera. Dzwonię na podany telefon – cisza. Idę 90m dalej bo tak pokazuje google maps. A tam jakaś rudera zamknięta, chyba do sprzedania. Idę dalej w ciemnicę, wielki dom – ale jakiś slams. Wracam. Andrzej pojechał kilkaset metrów dalej rozpytać kogoś o ten nasz nocleg. Jakiś gościu powiedział mu że już nie ma. Jedziemy dalej zapytać jak się dostać do naszej Villi. Podjeżdżamy 600m dalej do dużego Hotelu Central. Wchodzę do recepcji, pytam. Pani sprawdza i okazuje się że widzi moją rezerwacją, muszę tylko zapłacić 120 RON i dam nam klucze do pokoju w Villi. Ale ja przecież rezerwowałem nie w hotelu tylko w villi. Kobitka nie kuma po angielsku. Sprowadza człowieka z którym jakoś się dogaduje. Okazuje się że recepcja znajduje się w Hotelu Central, a lokum jest tam gdzie rezerwowałem, Villa Turnul. Że ja jeszcze nie zapłaciłem tylko zarezerwowałem (żonka mi sprawdziła). Naliczyła mi 124 RONy, a booking pokazuje 120 – pokazuje, tłumaczę … OK oddali 4 ichniejsze pieniążki. Mogli napisać kartkę – napisali ale po rumuńsku. Ehhh. Trochę było zmarnowanego czasu i nerwów. Ale Andrzej już wyczaił miejsca na namioty w pobliskim parku 🙂
Wnosimy manele na górę, palinka i spać.
Dziś pyknęło około 470 km – cały dzień w drodze.